Sobota to najbardziej parszywy dzień dla blogów. Często o tym wspominam, statystyki opadają jak smętne penisy, a komentatorzy śpią albo piją gdzieś z tęsknoty za blogoprzestrzenią, obmyślając kolejne finezyjne i zwrotne komentarzyki. Dzięki czemu unikamy ich bzdurnych, nic nieznaczących uwag.
Z imprezy Onetu, nagradzającej najlepsze blogi w Polsce, wróciłem na tarczy, ale byłem tak nawalony, że nawet było mi wygodnie i wszystko jedno.
Trzeba przyznać, że cała ta Gala to całkiem fajna impreza, miałem okazję napić się za darmochę dobrego włoskiego vino da tavola i zobaczyć z bliska, pogadać nawet z ludźmi, których zwykliście byli oglądać w telewizji. Jedzenie też mieli dobre, ale ze mnie kiepski pieczeniarz, stąd nie nawpierdzielałem się nadto. Kiedy zaczynam być głodny, impreza zazwyczaj chyli się ku końcowi.
Organizacja imprezy wspaniała, choć ten klub, którego w Warszawie nikt nie znał, oferował gównianą muzykę. Ale ten cały di dżej miał to w dupie, jemu się podobało.
Nie wypowiem się o nominowanych i nagrodzonych blogach, bo po prostu żadnego z nich nie znam. Ani jednego nie czytałem. Pretensji ani nadziei na nagrodę nie miałem, bo sami wiecie, dla tego bloga, sama nominacja w kategorii Kultura, jest już lekkim nieporozumieniem. Zresztą w każdej innej byłaby tym samym.
Mało znam blogosferę, tu wszystko wciąż się zmienia, a ja blogów nie czytam. Kiedyś, owszem, sporo czytałem, ale chyba nadeszła faza nasycenia, plateau. Stąd moje notatki, z powodu braku stosownych wzorców, mogą być całkiem nieblogowe. Nie uczestniczę w żadnych serwisach społecznościowych, nie mam konta na żadnym Twitterze, Naszej Klasie czy Facebooku. Nie komentuję innych blogów. Konto bankowe w zupełności zaspakaja moje potrzeby.
Z tego miejsca chciałbym serdecznie podziękować organizatorom imprezy – Onetowi i jego ekipie – za zaproszenie i zafundowanie mi ekskursji do Warszawy. Ostatni raz miałem okazję być w stolicy na wycieczce szkolnej w podstawówce.
Zobaczyłem z bliska wielki świat ludzi mediów, blogerów, kręciły się koło mnie prześliczne hostessy z nadwagą. Fotki, plotki, blogaski i wzruszające przemowy nagrodzonych.
Cieszę się, że zaliczyłem ten etap, a Etap notabene nazywał się też najparszywszy hotel w Warszawie, który nieopatrznie zafundował mi Onet. Nigdy więcej, to nie hotel a zwykła melina.
Jak wspominałem, o nagrodzonych blogach nic nie napiszę, bo ich nie znam wcale, szkoda mi czasu na blogoczytanie, jeszcze mam tyle zaległości w czytaniu, że życia mi nie starczy, a wzrok też z wolna starczy. I nie sterczy też.
Ale cieszę się, że pojechałem do tego legendarnego miasta, znanego mi ostatnio tylko z telewizji. Do miasta najgorszych – spadkobierców carskich stójkowych i kapusiów z czasów zaborów – policjantów w Europie. Miasta ustawionych i pazernych fam, i nadziei, które żyją jak roboty w wirze z marzeniami. Miasta nędznych seriali, karier i złodziei samochodów.
Jestem szczęśliwy, że moje życie spędzam sennie w bezpiecznej, stabilnej i szanującej człowieka części Polski. Nie budujcie nam autostrad ni szlaków kolejowych z naszej cesarsko – królewskiej idylli do stolicy. Boże i martwy majestacie Franciszka Józefa, chrońcie mnie przed Warszawą. Obym tam nigdy więcej nie zawitał.